TRANZYTEM PRZEZ CZECHY 2013


📍 Zanim dotarliśmy do stolicy Austrii drogę urozmaicały nam przepiękne krajobrazy obfitujące w winnice i słonecznikowe pola. Czeskie autostrady wygrzały nas za wszystkie czasy, a to przecież dopiero zapowiedź czekających nas upałów. Nie obyło się bez pierwszych przeglądów serwisowych- na szczęście złowieszczo wyglądająca zapotka VTX okazała się zupełnie niegroźna i pomknęliśmy w dalszą drogę ku sercu Austrii :) Co prawda techniczne aspekty wyjazdu postaram się zebrać w jednym poście, jednak tu od razu warto wspomnieć, że w przeciwieństwie do Czech, w Austrii motocykliści są zobligowani do wykupienia winiet, których opłacenie pozwala na poruszanie po autostradach. Zakup załatwiliśmy na pierwszej stacji benzynowej i nie mając większego wyboru kupiliśmy 10-dniową winietę. Jej koszt wyniósł niecałe 10 euro. Naklejki można kupić również w Polsce, np. zamawiając je na stronie PZMT-u.

📍 W gęstniejącym już zmroku rozbijaliśmy namioty na jednym z miejskich campingów o wszystko mówiącej nazwie Vien Sud. Za namiot, motocykl i dwie dorosłe osoby zapłaciliśmy 23,5 euro, co stanowiło dużo wyższą kwotę niż opłata za noc w hoteliku w Częstochowie, jednak trzeba przyznać, że w tym miejscu było wiele udogodnień. Na terenie campingu do dyspozycji "mieszkańców" jest spore zaplecze kuchenne, z lodówką, kuchenką, mikrofalówką i ekspresem do kawy. Tuż przy łazienkach znajdują się miejsca do mycia naczyń, a w oddzielnym pomieszczeniu mamy pralnię- za niewielką opłatą możemy skorzystać z pralki i suszarki. Całe miejsce zlokalizowane jest w dużym parku, więc znalezienie miejsca w cieniu nie nastręcza problemów. Po wyjściu z obiektu pod ręką jest duży sklep, niedaleko jest piekarnia, Mc Donald i stacje benzynowe. Czyli wszystko czego potencjalnie możecie potrzebować ;)

📍 Zapada powoli noc, zielony Wiedeń pod gwiazdami, z sąsiadujących namiotów słychać spokojne oddechy współspaczy, których ukołysały do snu cykady, świerszcze i inne 'tszszzzzyszajace' stworzonka. Jest prawie 30 stopni, ale to nic w porównaniu do temperatury, jaka kilkanaście godzin wcześniej panowała na drodze. Magiczna skrzyneczka na czeskiej autostradzie pożyczyła nam miłej podróży, oznajmiając, że 30 cm pod naszymi, i tak  rozgrzanymi przez motocykle stopami jest, bagatela! 46 stopni! Ale tak tęskniliśmy w Polsce za upałami. Delektujemy się nocnym posiłkiem, a w głowach mamy wizje zbliżającego się lazurowego morza, ale zanim do niego dotrzemy czekają nas Alpy i wspinaczka na lodowiec- życie wydaje nam się wspaniałe! :)














PODOBNE POSTY

0 komentarze

Wszystkie prawa zastrzeżone © Pakuj się Misiu!